czwartek, 3 lipca 2014

Człowiek Orzeł - początek

Czeklista:

- gacie
- skarpetki
- koszulki
- śpiwór
- spodnie
- aparatura uwieczniająca otaczającą rzeczywistość
- patyki/lakroski
- łokcie, bez nich ciężko o zgięcie ramion.


Ale o co tutaj tak na dobrą sprawę chodzi? Trudno, w tym miejscu, o jednoznaczną odpowiedź. Zacznijmy od tego gdzie, po co i z kim. Równo za tydzień, w amerykańskim Denver, rozpoczyna się sportowa petarda jakiej Świat dotychczas nie ujrzał. Przez dziewięć kolejnych dni w tymże mieście będą odbywały się Mistrzostwa Świata w lakros:

http://www.worldlacrosse2014.com/landing/index
https://www.facebook.com/worldlax2014?fref=ts


Ogłaszam wszem i wobec, tym którzy jeszcze tego nie wiedzą, że nasza repra też się tam wybiera. W zasadzie jej zdecydowana większość rozpoczyna swoją podróż dnia jutrzejszego. Więc gdzie już było, po co też, no to czas na "z kim". Z Polski startuje nas 17 (w sumie, część już jest w USA), reprezentujemy Polskę a na co dzień gramy w Oświęcimiu, Wrocławiu, Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Rotterdamie i Łodzi. Jedziemy na drugie, podczas naszej wspólnej przygody z lakrosem, zawody tak wysokiej rangi. Cztery lata temu było nieźle. 14 miejsce na 29 zespołów, najlepsza paka wśród debiutujących, więc de facto jest się z czego cieszyć. Tym razem planujemy żeby było jeszcze weselej. Cytując klasyka "Do Denver robimy autokar, jadą same konkrety, dwóch karateków i jeden dżudoka, trzech tapicerów jakby ktoś pociął nożem siedzenia i konduktor jakbyśmy nie mieli biletów". Zespół złożony z 23 (10 ludków czeka na nas na miejscu) mistrzowskich atletów ma w planach poprawienie albo przynajmniej utrzymanie wyniku z poprzednich mistrzostw. Ciężko stwierdzić czy będzie o to trudniej lub łatwiej. Lakros rozwija się w zabójczym tempie. Nowe drużyny powstają jak grzyby po deszczu a poziom winduje do góry jakby się szaleju najadł. W Polsce także, co akurat uważam za nasz atut bo to co było a jest określić można słowem "kosmos". Drużyn więcej, bo 36, w grupie Turcja, Czechy i Kostaryka. Wygrywamy grupę i trafiamy na Niemców, noszkur... czy w ogóle mogliśmy lepiej trafić (mówię całkowicie poważnie!)? Zanim jednak to nastąpi czeka nas zgrupowanie. Począwszy od 6 lipca, trzy treningi w ciągu dnia przeplatane sparingami, Rosja, Szwecja i BYU (Bringham Young University of Colorado). Nima letko ale jak mawiał Jorguś Kiler "twardym cza być a nie miętkim". Szykuje się wyjazd życia i już chodzę na paluszkach w oczekiwaniu na lakros za wielką wodą. Będzie tak, że ja cie!

Jestem Błażej. Wołają na mnie rokit albo stary, albo brzydko jak komuś zajdę za skórę. Do spółki z kilkunastoma innymi ludźmi gryźliśmy glebę żeby wysłać nasz zespół narodowy na MŚ w Denver. Moim zadaniem jest bycie oczami, uszami i innymi receptorami by przekazać, tym którzy kibicują nam w domach, o co z tym wszystkim kaman. To moja pierwsza przygoda z blogiem i nie mam zielonego pojęcia jak to wyjdzie więc jak coś nie gra to walcie, jak gra to też. Będę pisał możliwie najbardziej regularnie jak się da (idealnie byłoby codziennie, ale jak będzie nuda, to odpuszczę) cobyście żyli tym wydarzeniem razem z nami.

Do czeklisty dodałem pampersy, nigdy nie leciałem samolotem.

5!





7 komentarzy:

  1. Takie blogowanie to ja lubię! Dawaj codziennie i nie marudź, że nuda (nuda na MŚ??? To niemożliwe!).
    Pozdro i popisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. super...tak 3maj !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rokit dorzucaj fotki i filmiki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez zdjęć, bo mnie tu krew zalewa ze muszę być w............ Niemczech

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń